Najnowsze wpisy, strona 5


Bez tytułu
Autor: alchemia
22 kwietnia 2007, 01:12

To co dzisiaj zrobiłam to niewątpliwie zasługuje na swoją własną notkę na blogu. A mianowicie byłam u fryzjera. Niby żadne przeżycie ale:
1. ostatni raz byłam u fryzjera w maju 2005r. ;)
2. obcięłam włosy ponad 20 cm, co tylko oznacza że teraz sięgają nieco ponad pas.:)
3. mam grzywke, a nigdy nie miałam.:)
4. jestem zachwycona grzywką.:)
5. mogłabym się zmienić w smurfa co to z lusterkiem chodzi ;)
6. mogę ukrywać pod grzywką pryszcze i zmarszczki :)
No i tyle;) Wylazła ze mnie moja próżność :) Ale żeby nie było, to wczoraj obskoczyłam 3 biblioteki. Tak, że pomału, po mału zbieram materiał na drugi rozdział :)

'Pomimo ciszy i cienia...'
Autor: alchemia
17 kwietnia 2007, 14:31

Wreszcie mam decyzję w sprawie przełożenia terminu obrony, bo gdyby wszystko było tak jak powinno być, to od miesiąca byłabym panią magister a tak to... no nic do września mam czas. Tymczasem pogoda ładna, ciepło, słońce i nic się nie chce. W moim stanie to już całkowicie się nic nie chce, choć zmuszam się do wyjść. (Przydałoby się zmusić do pisania drugiego rozdziału). I tak po zaliczonym ślubie i części wesela w sobotę, zaliczony został grill po części urodzinowy w niedzielę a dziś jadę do Pszczyny spotkać się kumpelą. Szkoda tylko, że jakoś w połowie się z tego umiem cieszyć.

P.s. Po lewej stronie pod linkiem do photobloga jest takiś siakis głośniczek. Wystarczy kliknąć w niego aby otworzyła się strona z utworem Comy pt.'Anioły'. Męczę ten kawałek od wczoraj.

Wiosna przyszła...tak?
Autor: alchemia
13 kwietnia 2007, 00:54

Żyję od rana do wieczora, a wieczorem kładę się z obawą o sen i o to by sie nie obudzić w środku nocy z wewnętrznym lękiem. Właściwie nie żyję, a tylko egzystuję lub też wegetuję. Mam zmienione leki, mam nadzieję, że to coś da. Zawisłam i nic nie potrafie planować. Zmuszam się do wyjścia z domu. Świat dzieli się na ten mój, kręcący się wokół  mojego stanu psychicznego i fizycznego oraz ten zewnętrzny od którego odziela mnie ściana lęku, nerwów, smutku. W sobotę jadę na ślub, zresztą jakoś ciągle na jakieś rodzinne wyjścia jestem wyciagana, robie wtedy dobrą minę do złej gry, ale nie do końca mi się to udaje. Potem są pytania na które nie chcę odpowiadać. Odezwał się znajomy z Belgii, chce koniecznie się spotkać i jak to okreslił pomóc mi w znalezieniu sensu życia. Nie ma mowy, najpierw się doprowadzę do stanu używalności (jeśli się da) a póżniej będę sie spotykać z ludźmi, którym nie do końca chce mówić o wszystkich swoich problemach i samopoczuciu. Otaczam się niewielką grupką osób, którym smecę do woli i juz nikogo więcej do tego grona nie chcę dopuszczać. Cieszę się, że ich mam, to na chwilę pozwala poczuć się lepiej. Reszta świata bedzie musiała na mnie poczekać... ;) Oby się udało...

Bez tytułu
Autor: alchemia
09 kwietnia 2007, 23:24

Nie mogąc słuchać nic co radosne, wzywajace do życia, bądź też nostalgiczne zagłuszałam myśli Hunterem, Sweet Noise, Children of Bodom, Kornem. Potem przeszłam na Closterkeller, Within Temptation, Batalion D'Amour. A teraz wsłuchuję się w tą jedną piosenkę Comy:

'Noc jest z milcznia skrzydeł ptasich
gwiazdy z mądrości swoich oczu
rozkute w planetarnym czasie
po grzbiecie nieba światło toczą

modlitwa jest z wziosłości dzwonów
z zadumy kaplic i organów
z różańca wpół uśpionych domów
co na mszę pod kościołem staną

A my z wiecznego niepokoju
z przelotów wiatru,z garści cienia
z brzóz przedweiczornych
które stoją nad cichą rzeką zamyślenia

A my z harmonii i rozdźwięku
z niecierpliwości strun spragonionych
które od bólu łzami pękną
pod gniewem rozpalonych dłoni

A my z harmonii i rozdźwięku
z niecierpliwości strun spragonionych
które od bólu łzami pękną
pod gniewem rozpalonych dłoni'

 

Wesołego Alleluja.
Autor: alchemia
07 kwietnia 2007, 00:34

Nie wiem co mam z sobą zrobić. Tak bardzo bym chciała poczuć sie lepiej. Jadę na tabletkach antydepresyjnych i jeszcze jakiś. Wczoraj ściany się na mnie rzucały. Dziś zmniejszyłam dawke, jeszcze o mury się nie obijam. Nic mi sie nie chce. Nawet prysznica wziąć. Do wszystkiiego muszę się zmuszać, nawet do spotkań z moimi kobitami.A jak już się z nimi widzę to potrafie się wyłaczyć w czasie rozmowy i myśleć całkiem o czymś innym. Mam wrażenie że tak już będzie zawsze. Nie jestem w stanie funkcjonować. Nie wyobrażam sobie jakbym miała teraz chodzić do pracy, nie jestem w stanie pisać pracy magisterskiej. W jakimś innym świecie żyje. Wyjazd gdzieś nic nie da. Po pierwsze nie chce mi się, po drugie gdziekolwiek nie będę, psychicznie będę czuła się tak samo. Fizycznie wcale nie jest lepiej. Odzywa się to i owo. Biegam po lekarzach. Wkręcam sobie naróżniejsze choroby. Nie potrafię ustać w miejscu bez ruchu. Nie wiem jak przeżyję jutro wyprawę do kościoła i stanie tam z koszyczkiem. Czy to się kiedyś skończy? Narazie nie zanosi się na to. Wydawało mi się zawsze, że jestem silna psychicznie, że optymistka, że nawet jeśli jest źle to w końcu musi zacząć być dobrze. Teraz już w to nie wierze. Nie mam juz nawet kogo męczyć swoimi problemami, więc już nawet tutaj zaczynam pisać. I tylko w tych momentacj kiedy komus opowiadam jak się czuje, na moment mi sie poprawia. To jest bezsensu, to jest chore. Tak bardzo chciałabym się do Niej przytulić, mam wrażenie że byłam złą córką i teraz to sie mści na mnie.