19 kwietnia 2008, 19:05
Czuje się jak zbity pies. Siedzę i nie wiem co z sobą zrobić, więc postanowiłam tu zajrzeć i zabić czas pisząc. Z zdrówkiem moim całkiem nieżle jest. Pewne dolegliwości się zmniejszyły, inne jednak pozostały, ale mam nadzieję, że jeszcze coś się poprawi. Chadzam na basen, od przyszłego tygodnia mam rozpocząć rehabilitacje.
Znowu nadarzyła się okazja kursu w Wrocławiu dotyczącego pracy dla pewnych linii lotniczych. I to właśnie jakoś wytrąciło mnie z równowagi, a właściwie mocniej Pana A. Pewnie wezmę udział w tym kursie, bo inaczej będę żałować. W trakcie jego trwania różne egzaminy, więc i tak nie wiadomo czy dostane tą pracę, ale jeśli tak co dalej...? Musiałabym wyjechać... a co z Panem A.? Niby takie proste... chciałabym żeby do mnie dojechał... ale czy to aby nie jest egoistyczne? Niby Pan A. nie ma nic przeciwko, ale i tak jakoś mi posępnie i Jemu również...bo to zawsze wiąże się z zwolnieniem z pracy tutaj w Polsce, wyjechaniem do obcego kraju i wielką niewiadomą jak tam będzie się żyło, czy Pan A. znajdzie pracę itd. Nie chcę go zmuszać do tego wszystkiego, ale sama też nie chcę rezygnować w końcu studiowałam turystykę. A to jest ciekawa, niecodzienna i do tego dobrze płatna praca ;)
Mieliśmy się dzis dobrze bawić z ludzikami moimi w knajpach bielskich, ale raczej nie bedzie to udana noc z moim i Pana A. humorem. Mam nadzieję, że chociaż się nie pokłócimy, ani że nie zepsujemy humoru innym...