17 stycznia 2007, 02:00
Minęły już ponad dwa tygodnie nowego roku. Problemy pozostały te same i nijako płomień nadzieji lekko zbladł, ale naprawdę się ciesze że tamten rok to już przeszłość. Gdyby nie to, co całkowicie mnie przytłacza, mogłabym napisać, że spontaniczność Sylwestrowa jest kontynuowana i daje radość, a tak mam wyrzuty, że może nie powinnam się uśmiechać nawet na chwilę... Nie pisałam tu nigdy o rzeczach złych i niedobrych, nie pisałam o nich wprost i zapewne nigdy nie będę. Tak więc trochę promyków z tych dwóch tygodni: nie wiedziałam, że potrafię rozmawiać przez godzinę przez telefon, no dobra ja mało mówiłam, a mimo wszystko dzwoniący jakoś się nie zniechęcił ;) A i słuchałam szumu morza. Byłam również w teatrze z M. na "Dostojewskim". Wystawiane na małej scenie Teatru Polskiego w B-B. Bardzo kameralnie a i sztuki ciekawe. A M. to fajny koleś ;) Pozatym dostałam propozycje stażu w dziale promocji turystyki w B-B oraz możliwość praktyk w biurze podróży z mozliwością zatrudnienia w przyszłości. heh pewnie na nic się nie zdecyduje, bo okoliczności nie sprzyjające. Najpierw chciałabym się obronić, choć promotorce już oznajmiłam, że w marcu się nie bronię, ale ale... ponoć mój pierwszy rozdział merytorycznie jest ok, opisałam wszystko wyczerpująco i na poziomie:) W związku z tym teraz sobie bimbam i drugiego rozdziału nie piszę;) W niedzielę poszłam z moją M. na światełko i światełko zastało Nas w drodze z monopolowego z butelką piwa w ręce. Pierwszy raz widziałam sztuczne ognie w kształcie serduszek:) Później wylądowałam w knajpie. Mam wielką szramę na łopatce bo walnęłam zwłokami o krzesło- się tańczyło;) A brat mojej M. jest jakiś podejrzany. Nigdy nie byliśmy w zażyłych kontaktach, a tu wyciagnął mnie na piwko dziś, w dodatku na poł godziny przed spotkaniem z Nim odezwał się Wu., że co robię, może się spotkamy? Dobra ściema nie jest zła i jakoś wybrnęłam z pytań gdzie idę i z kim ;) Dobrze że wyjeżdza w lutym bo zbyt słodki chłopczyk z Niego;) W ciągu tych dwóch tygodni dzwonił też G. z Belgi i aż się zdziwiłam że większych problemów z gadaniem i zrozumieniem po angolsku nie miałam problemów. I nie ma jak bezpośredniość: wciąż jesteś sama? Zawsze. Zimna, inna, niedostępna ;) Widzę, że pinkole ile wlezie, o menosach w moim życiu dlatego lepiej będzie jak zakończę ten jakże fantastyczny wywód;) A koleżanki też mam, ot co, żeby nie było;)