Archiwum listopad 2006


cheers ;)
Autor: alchemia
28 listopada 2006, 16:54

Jeden Pan ten sam co opowiedział kiedyś dowcip abstrakcyjny:

Wchodzą mrówki do autobusu: pierwsza, druga, wpół do trzeciej :)

Otóż ten sam Pan, z którym chodze na uczelnie, wymyslił coś co dla własnych potrzeb sobie przeinaczam i otóż:

To nie jest tak, że nie mam chłopaka, to chłopak nie ma mnie :)

Nie ma to jak trochę usmiechu w ponury dzień:)

Bez tytułu
Autor: alchemia
26 listopada 2006, 18:23

Nie planowałam tych Andrzejek, niczego się nie spodziewałam. Było jak zwykle z tą różnicą, że na dzień dobry wypiłam  adwokata, dwa drinki, wiśniówkę, piwo z żoładkową i sokiem a nie jak zwykle piwo, piwo i jeszcze piwo. I B. był i znajomi inni byli i baloniki i wstążki. I nawet nie wiem jak pod wpływem impulsu, zagadałam do Niego kiedy chciał już wychodzić. Otoczenie głośne trudno było się usłyszeć, więc zaczajiliśmy się przy drzwiach wejściowych. Spokojnie rozmawialiśmy o wszystkim, o jego pracy, wyjeździe, o tym co teraz dla mnie najważniejsze, o treningu twórczości. Nie wiem jak nie wiem kiedy, nie wiem dlaczego ale przyjemnie było poczuć Jego usta na swoich i rekę głaszczącą po włosach. Przekonałam go żeby został jeszcze chwilę, a potem a potem wracaliśmy razem do domu. Niczego nie oczekuje. Wiem na czym stoje. Ponoć mój pierwszy mail dał mu wiele do myślenia, ponoć nie chce wyjeżdżać, prosiłam go, żeby przed wyjazdem się jeszcze odezwał, żebyśmy się spotkali ten ostatni raz, chce, żebym przyjechała kiedyś do Niego do Poznania. Chyba jest dobrze w tej znajomości tak jak jest, tamto jako zalążek "Nas" nie funkcjonowało dobrze, było zbyt męczące, miejscami sztuczne, pozatym było za szybko. Teraz jest przyjemnie, tak jak powinno być, tylko szkoda, że wyjeżdża, że to się może urwać, urwie...

but to nic innego jak przechowywalnia na...
Autor: alchemia
24 listopada 2006, 02:26

Pokłady wielkiego strachu. Nie potrafię tego ogarnąć. Staram się uciekać w świat zajęć i kultury, żeby choć na chwilę nie myśleć, ale nawet wtedy w ciągu sekundy robi mi się tak przykro. I nic nie mogę zrobić, i tylko patrzeć i czekać i mieć nadzieję. Jeszcze tyle słów niewypowiedzianych, jeszcze tyle rzeczy do zrobienia. Obiecałam sobie coś. Płaczę, krzyczę, proszę, błagam. Nie tak miało być.
Kulturalnie:
 - Tańczący Derwisze. Podział na części. Pierwsza: śpiew i instrumenty. Oczyszcenie sali z złej energii. Druga część: Od narodzin aż do śmierci. Taniec Derwiszy. Ponoć mogą wykonywać 60 obrotów na minutę. Pobogłosawieni zostaliśmy. Muszę przyznać, że całkiem inaczej sobie to wyobrażałam, ale to co zobaczyłam było jeszcze lepsze. Całkowicie inne.
- One Love Sound Fest. Wrocław. Tysiące ludzi, tysiące dredów, sala sound systemowa oraz scena główna. Koncerty od 17 do 6 rano. Kupa pod butką. 3 godzinne spanie w aucie. Bolące nogi, poranna kawa, zdjęcia. Panorama Racławicka byłaby obejrzana gdyby bilet nie kosztował 15 zł. Spacerkiem po rynku. Defilada policji. Zapiekane warzywa z serem, rurki z bitą śmietaną w kawiarni rodem z PRLu.
- Trening twórczości: Jestem Julka, czuję się jak piecyk kaflowy, jestem jak książka. Lubię śnieg. Nie lubię wątróbki. W herbie mam flagę w kolorach rasta oraz miecz i tarczę. Kojarzysz mi się z uśmiechnietym skrzatem. Tysiąc definicji buta. I tylko jedno zyczenie do czarnoksiężnika. Kobiety dzielą się na intelektualne blondynki, te po 30stce, 40stce, wieczne osiemnastki, te o których wieku się nie mówi itd. Zycie jest jak jazda na tygrysie bo raz jesteśmy na dole a raz na górze. 
Zajęcia: 
- biblioteki, pisanie pracy, wykłady, ćwiczenia, zakupy, obmyślanie sylwestra (nie mam ochoty, nie ma radości), rozmowy, umawianie się na wyjście do teatru i przesuwanie terminu, słuchanie płyt, czytanie gazet, jedzenie, rozsmakowywanie się w herbatach, płacz, malowanie oczu, przytulanie. 

Większość z tego jest tak mało ważna wobec tego jednego najważniejszego...

'Embrion nadziei prawdziwej i uczuć skarbnica...
Autor: alchemia
16 listopada 2006, 02:05

Euforia gdzieś uleciała. Jej miejsce zajęły brak ochoty i bezsens. A wczoraj było jeszcze tak dobrze. Dziś nie mogłam dogadać się z A. sam pojechał do Cieszyna, choć bardzo nastawiłam się na ten wyjazd. Może w przyszłym tygodniu się uda. Na wszelki wypadek powymienialiśmy się wszelkimi możliwymi numerami telefonów.

Wczoraj w stanie pozytywnego nastawienia do wszystkiego napisałam do B. maila. Radosnego i miłego. Odpisał. 2 miesiące i wyjeżdża. Coś sobie uświadomiłam. Przez cały ten czas On jest w mojej głowie. Second mind- coś z czym trudno sobie radzić. Pracuje niezależnie od tego czy chcemy czy nie. Jeśli kogoś kochamy, ta osoba jest w naszej głowie, tak samo jeśli chcemy o kimś zapomnieć. Przykład z piosenką, którą wczoraj słyszeliśmy a dziś wciąż ją nucimy w myślach. Nie da się tego po prostu od tak wyrzucić z naszych myśli. Dwie jaźnie, działające w tym samym czasie.

'So here I am in the middle way
Trying to learn to use the words
For me there is only the trying
You said I'm repeating what I've said before
I said to my soul be still and wait
I said to my mind be strong and wait
You said I'm repeating what I've said before
That's life
But I'm waiting for love'

Hey 
 

żona do męża: ja płaczę, ja wymagam!...
Autor: alchemia
13 listopada 2006, 00:09

Gdzieś tam wspominałam, że obawiam się spotkania z B. a tu dwa wieczory w tej samej knajpie i prawie w ogóle emocji z mojej strony. Tylko czasem wśród ludzi szukaliśmy się wzrokiem i raczyli uśmiechem bądź dziwnym spojrzeniem. Rozmowa ograniczyła się do paru zdań o tym dlaczego się nie odzywam. Ponoć wysyłał jakieś wiadomości na gg. Skończyło się na tym, że ja mu nie uwierzyłam, że coś do mnie pisał a on mi nie uwierzył, że nic nie dostałam. Anyway odezwe się za jakiś czas do Niego. Zobaczymy co z tego wyjdzie. Stała się też sprawa niebywała. Otóż pierwszy raz od rozstania z Obłokiem czyli w sumie 1,5 roku temu normalnie otwarcie z nim gadałam. Wcześniej ograniczaliśmy się jedynie do grzecznościowego 'cześć-cześć'. Zresztą zauważyłam , że z całkiem sporą ilością osób rozmawiałam co jest nijako wyczynem dla osoby tak nieśmiałej jak ja;) I co lepsze spodobało mi się ;)Ciekawe na jak długo ten euforyczny nastrój we mnie pozostanie;)

Zapisałam się na trening twórczości. Potrwa to parę godzin i będę trenować swe twórcze myślenie i działanie pod okiem pani psycholog. Może być ciekawie choć z tą moją nieśmiałością to pewno raczka spalę gdy każą mi się odezwać, w grupie nieznanych mi osób, ale w treningu tym chodzi również o to aby pokonywać swe zahamowania, więc może jednak coś wybełkotam;) Znalazłam tez ciekawe ogłosznie o darmowym kursie baramańskim organizowanym przez warszawską szkołę barmanów i somelierów. Niestety nie załapuję się gdyż warunkiem uczestnictwa jest ukończenie uczelni wyższej, co w moim przypadku przy sprzyjających okolicznościach nastąpi w marcu, a kursy trwają do kwietnia. Drugim wymogiem jest rejestracja w urzędzie pracy. Aż przykro, że takie coś przemknie koło nosa;)